Archiwum
Partnerzy

Cena węgla

Przeczytałem dzisiaj taki artykuł.

Dobra zmiana, stara zmiana, czy byle jaka zmiana niczego nie zmienia w kwestii importu węgla. Nadal na polskich granicach można kupić taniej węgiel niż w polskiej kopalni. Całą VII kadencję (od 2011 – 2015) poświęciłem odkryciu tego fenomenu – jak to jest możliwe, aby węgiel przewieziony dziesiątki tysięcy kilometrów był tańszy niż krajowy. Górnicy w Polsce liczyli na tzw. Dobrą zmianę, ale wiceminister zajmujący się węglem tj. Grzegorz Tobiszowski tak samo jak jego poprzednicy z Platformy nie ma zielonego pojęcia o tym co się dzieje. A fakty są proste i łatwo wyliczalne:

Z dniem 1 maja 2004 Polska utraciła suwerenność w zakresie prowadzenia polityki celnej na rzecz wspólnej polityki celnej UE. Byłem wtedy importerem. W ten dzień wypiłem ze dwie butelki szampana, bo w moim mniemaniu raz na zawsze skończył się koszmar wypisywania głupawych SAD-ów i dyskusji z nierozgarniętymi polskimi celnikami. W sensie prawnym wspólna polityka celna niewiele zmieniała. Natomiast cicho i skrycie uderzyła w polski sektor wydobywczy, ponieważ surowce energetyczne w UE nie są obłożone cłami ani akcyzą w chwili importu. To dobrze. Jednak praktyka Brukseli doprowadziła do clenia węgla bez podawania rzeczywistych kosztów transportu. I tutaj warto przypomnieć podłą działalność polskich celników w stosunku do małych podmiotów gospodarczych która trwa do dzisiaj. W momencie kiedy coś importujesz i clisz w Polsce, z pietyzmem każą doliczać koszty transportu do wartości clonych towarów. Znam tysiące przypadków kiedy niedojda uznała że deklarowane koszty transportu są zbyt niskie i wszczynano procedury tzw. usiłowania uszczuplenia dochodów skarbu państwa. Praktycznie zawsze było to widzimisię celnika.

Dlaczego ci sami ludzie będąc już brukselskimi urzędnikami nie każą doliczać kosztów transportu do granic UE? Dlaczego ich przełożeni którzy z taką furią gnębili małe podmioty gospodarcze nie występują do Komisji Europejskiej o obowiązkowe oclenie i dopisywanie kosztów transportu zgodnie z kodeksem celnym? To jest po prostu słabość państwa, ignorancja i głupota rządzących.

A teraz kilka danych: wyobraźmy sobie idąc za artykułem że tona węgla wydobyta na KWK Marcel kosztuje w zbycie 250 złotych. A elektrociepłownia w Białymstoku oddalonym o 600 km chce kupić ten węgiel i musi go przewieźć. Z danych ministerstwa infrastruktury koszt przewozu na ww. dystansie 601 km w roku 2014 wynosił 151 zł za tonę. Czyli ciepłownia kupuje ten węgiel nie za 250, a za 400 złotych. Rosyjski węgiel na granicy z Białorusią kosztuje śledząc artykuł – 200 złotych. Z tą różnicą, ze aby znaleźć się na bocznicy, musiał przejechać 3600 km z kopalni na Uralu.

Według polskich standardów łatwo wyliczyć ze taki transport kosztowałby 150*6 czyli 900 złotych. Jeżeli założymy że został wydobyty za złotówkę, to przy sprawnie działającym systemie celnym musiałby kosztować 900 złotych. Weźmy teraz często przywoływany węgiel australijski (odkrywkowy, czyli za darmo). Aby zaokrętować go na statek trzeba przewieźć go około 1000 km z kopalni do portu. I następnie masowcem przepłynąć pół świata łącznie z przeprawą przez kanał sueski (bardziej zaangażowanym czytelnikom polecam sprawdzić taryfy). Następnie węgiel ten ląduje w portach ARA i ponownie trzeba go przewieźć wagonami do odbiorcy. I czy to odbywa się za darmo? A australijski węgiel nadal kosztuje mniej niż polski. I co? I rząd PiSu mając gotowe instrumenty prawne tak samo jak poprzedni rząd Platformy w tej kwestii nie robi nic.

FacebookTwitterGoogle+